“ ŻENIA”

Czy można pocieszać kogoś śpiewając pieśni pogrzebowe? Postępowanie takie wydawać się może dziwne і zaskakujące. Ale … Leżałam od wielu miesięcy nie mogąc sie poruszać. Byłam w kilku szpitalach, lecz w końcu odesłano mnie do domu, gdyż lekarze uznali mój stan za beznadziejny і nie rokujący nadziei na wyleczenie. Na cóz więc miałam czekać, jeżeli nie na śmierć, która byłaby dla mnie wyzwoleniem? Kochałam Jezusa Chrystusa і miałam w sercu pewność, że jeżeli moje życie się skończy, On zabierze mnie do siebie. Przygotowując się do odejścia śpiewałam pogrzebowe pieśni chcąc w ten sposób pocieszyć siebie і moją mamę. Zdawałam sobie sprawę że jest jej bardzo ciężko.

Usilna modlitwa wiele może
Żenia Poliszczuk


Mieszkałyśmy z mamą na wsi. To była ukraińska wioska Buchariw. Ojciec zmarł w 1941 roku, gdy miałam 7 lat, młodsza siostra 4 lata, a najmłodsza 2 miesiące. Jako najstarsza z rodzeństwa pomagałam mamie w różnych pracach domowych. Do moich obowiązków należało też pasienie krów. Żylo nam się bardzo ciężko.
Gdy podrosłam, poszłam pracować do kołchozu. Przez 10 lat byłam zatrudniona przy uprawie buraków. Przydzielono mi do uprawy obszar 2,5 ha, za który byłam całkowicie odpowiedzialna. Nieraz trzeba było wykonywać te prace w deszczu, a nawet podczas opadów śniegu. Z przeziębienia zaczęły mnie boleć ręce і wszystkie stawy. Nie byłam w stanie już dłużej pracować w polu.
Przeniesiono mnie więc dopracy przy dojeniu krów. Musiałam 3 razy dziennie wydoić ręcznie 15 krów, a nieraz і więcej. To bardzo cieżka praca. Wytrzymałam przy niej tylko przez rok. Bóle stawów zaczęły się tak nasilać, że nie mogłam sypiac po nocach. Moi przełożeni widząc, że nie mogę podołać obowiązkom dojarki, przenieśli mnie do pracy przy hodowli bydła. Jednak і ta praca była dla mnie za ciężka. Wymagała dużo ruchu, dźwigania siana і worków z paszą. Od tego dźwigania zaczęły mnie coraz bardziej boleć plecy і zaczął rosnąć mi garb. Traciłam też siłę w nogach і w końcu musiałam chodzić o kulach, przez dwa lata chodziłam o kulach do pracy. Lecz doszło w końcu do tego, że nie dałam rady pracować. Początkowo leżałam w domu, a później zabrano mnie do szpitala. Najpierw dość długo leżałam w pobliskim szpitalu powiatowym.
Byłam powykręcana і skulona. Kolanami dotykałam piersi, tak że oddychanie było trudne. Nie byłam w stanie sie poruszać і leżałam przeważnie na jednym, tym samym boku. Od tego leżenia żebra wgniotły mi sie w bok, na którym leżałam. Nie mogłam podnieść rąk, poruszałam tylko palcami. Na plecach wyrósł mi wielki garb. Straciłam też wlosy.
Ponieważ mimo usilnych starań lekarzy mój stan zdrowia pogarszał się z każdym dniem, zdecydowano się przekazać mnie do szpitala wojewódzkiego w mieśie Równe. Przeleżałam tam ponad rok, jednak w dalszym ciągu nie było poprawy. Tak więc ostatecznie zdecydowano się przekazać mnie do Medycznego Instytutu Naukowego w Kijowie, gdzie miano mi przeprowadzić operację kregosłupa. Ale przedtem przeprowadzono mi cały szereg badań, które wskazywały, że na operacje jest już za późno. Próbowano jeszcze odesłać mnie do szpitala we Lwowie, ale tamtejsi lekarze również orzekli, że na operacje jest już za późno. Okazało się więc, że medycyna już nie jest w stanie mi pomóc.
W Klinice w Kijowie leżałam jeszcze przez parę tygodni otrzymując zastrzyki. Pewnego dnia jednak lekarz zakomunikował mi, że wkrótce zostanę przewieziona do szpitala powiatowego, w którym leżałam na początku choroby, a stamtąd do domu – rzekomo po to, abym mogła przez jakiś czas odpocząć od zastrzyków. Zdałam sobie wówczas sprawę, że tak naprawdę nie chodzi o to, abym odpoczęła od zastrzyków, lecz o to, aby się mnie pozbyć. Po prostu nie chciano mnie trzymać dłużej w szpitalu, skoro nie można mi było pomoc.
Co miałam robić? Zgodziłam się z decyzją lekarzy, bo po prostu nie miałam wyjścia. Rozmyslałam tylko o mojej starej, zmęczonej mamie, o tym, jak ona poradzi sobie z opieką nade mną? Skąd weźmie siły na to, aby mnie dźwignąć czy obrócić na bok, uporać się ze wszystkimi czynnościami wokół mnie? Wprawdzie podczas tej choroby schudłam bardzo і ważyłam tylko 25 kg, ale dla mamy і to było ponad siły. Powiedziałam jednak w myślach: “Niech się dzieje wola Boża, co ma być, to będzie”.
Wypisano mnie więc ze szpitala i przekazano z powrotem do szpitala powiatowego, gdzie przeleżalam jeszcze kilka miesięcy. Stan mego zdrowia ciagle się pogarszał. Straciłam apetyt і musiano mnie odżywiać kroplówkami.
Pewnego dnia przyszedł do mnie lekarz oznajmując mi: “Żeniu, dzisiaj wracasz do domu”. Przywieziono nosze, zaniesiono mnie do karetki і kazano kierowcy jechać szybko, aby zdążyć dowieźć mnie do domu żywą. Pojechała też ze mną lekarka.
Do mojej wioski było 25 km, droga była zła, same dziury і wyboje, tak że trzęsłam się podskakując na noszach. Całe moje ciało było obolałe od tej jazdy, chciało mi się pić, miałam spieczone wargi, jednak lekarka nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi.
Do domu dowieziono mnie na wpół żywą. Lekarka zbadała mi serce і podano mi 2 zastrzyki. Potem rezebrano mnie ze szitalnej koszuli і pozostawiono w łóżku. Karetka odjechała.
Mama, widząc że jestem umierająca, uklęknęła obok łóżka. Płakała і modliła się żarliwie. Przyszli też bracia і siostry z naszego zboru, gdyż dowiedzieli się, że jestem w domu, a stan mój jest ciężki. Gdy jeszcze leżałam w szpitalu, oni także mnie odwiedzali. Tego dnia powiedziano im, aby się pospieszyli, jeżeli chcą jeszcze zastać mnie w domu żywą. Gdy weszli і zobaczyli mamę na kolanach, oni także uklękli і dołączyli do jej modlitw. Sama nie miałam nawet tyle sił, aby się modlić. Bóg wysłuchał jednak modlitw mamy і przyjaciół ze zboru, gdyż stan mój uległ poprawie. Tak więc nie umarłam.
Wiadomość o moim powrocie do domu і ciężkim stanie zdrowia rozniosła się po naszej wsi. Zaczęli mnie więc odwiedzać wierzący sąsiedzi, aby pocieszać mnie і mamę. Ze współczuciem patrzyli na mnie – poskręcana і garbata, bez włosów, które powypadały mi w czasie choroby.
Podczas kolejnych odwiedzin jeden z braci powiedział: “Żeniu, ty chyba wkrótce odejdziesz do Pana.” Potem zaczęliśmy się modlić, a ja podczas modlitwy u
słyszałam głos w swoim sercu: “Nie opuścisz świata, dopóki nie zobaczysz mojej chwały tu na ziemi”.
Zaczęłam się zastanawiać: w jaki sposób tu na ziemi można oglądać Bożą chwałę. Co Bóg dla mnie przygotował?
Po jakimś czasie stan mojego zdrowia poprawił się na tyle, że mogłam mówić, a nawet śpiewać. Śpiewałam więc chcąc w ten sposób pocieszyć moją mamę. Śpiewałam jednak tylko pieśni pogrzebowe, gdyż myślałam o odejściu do Pana. Nie chciałam męczyć dłużej siebie і mamy.
Jednak pewnego razu podczas kolejnej wizyty moich braci і sióstr w Chrystusie, któreś z nich powiedziało: “Zobaczysz jeszcze, że mnóstwo ludzi przyjdzie do ciebie, aby na własne oczy przekonać się, co Bóg dla ciebie uczynił”.
Na razie jednak nic się nie zmieniało. Całymi dniami leżałam w domu sama, gdyż mama musiała wychodzić do pracy w polu, które było położone dość daleko od domu. Zanim mama wyszła z domu, kładła przy moim boku kubek z wodą, abym mogła się napić. Niekiedy jednak zdarzało się, że postawiła kubek nie z tej strony, co trzeba, tak że nie mogłam go dosięgnąć. Chciało mi się pić, woda stała w pobliżu, a ja nie mogłam się napić. Cierpiałam wtedy bardzo, lecz sytuacje takie uczyły mnie cierpliwości і pomagały mi lepiej pojąć ogrom cierpień Chrystusa na krzyżu.
Tak minęły trzy lata od mego powrotu ze szpitala. Przez ten czas w naszym domu nie pojawił sie żaden lekarz. Mój stan zdrowia nie zmieniał się, leżałam zgięta wpól і unieruchomiona. Dni upływały monotonnie jeden za drugim.. Nie chciano przyjąć mnie z powrotem do szpitala, choć zdawałam sobie sprawę, że pozwoliłoby to mamie odpocząć od trudów pielęgnowania mnie. Wszelkie nasze prośby w tej sprawie były załatwiane odmownie. “Dajcie nam spokój” – mawiali lekarze – “ta kobieta z pewnością już dawno umarła, nie zawracajcie nam głowy”.
Ponieważ jednak nie ustawałyśmy w prośbach, pewnego dnia przyjechali do mnie lekarze. Popatrzyli na mnie, a potem o nic nie pytajaąc zaczęli coś pisać. “Może weźmiecie mnie do szpitala” – poprosiłam – “niech moja mama chociaż trochę odpocznie. Jeden z lekarzy powiedział wtedy: “Żeniu, nie gniewaj się na nas, ale dobrze wiesz przecież, że żaden z lekarzy nie jest w stanie ci pomóc. Na twoją chorobę nie ma żadnego lekarstwa. Leż więc spokojnie, aż…
Odpowiedziałam wtedy: “ja nie umrę. Wierzę, że mój Bóg jest mocny і uzdrowi mnie, podniesie z łoża boleści.”
Lekarze odjechali і nadal nic nie zmieniało się w moim położeniu. Ale Bóg o mnie nie zapomniał.
Nadszedl niezapomniany dzień 19 lipca 1978 roku. W nocy, z wtorku na środę, obudziłam się z ogromną radością w sercu. Takiej radości і szczęścia nigdy dotąd nie przeżywałam. Ogarnęło mnie przeczucie, że spotka mnie coś szczególnego, nadzwyczajnego. Równocześnie odczułam w moim duchu ogromne pragnienie modlitwy. Przypomniałam sobie także sen, który podczas mojej choroby śnił mi się już 3 razy. Śniło mi się wtedy, że o siódmej wieczorem odchodziłam do domu w wieczności, do mego Niebiańskiego Ojca. Przypominając sobie ten sen pomyślałam teraz “Już wiem, skąd u mnie ta radość і oczekawanie na coś niezwykłego. Z pewnością dziś wieczorem, o siódmej, odejdę do Pana. Już dziś zobaczę twarzą w twarz mojego ukochanego Zbawiciela! Z rodością zaczęłam się modlić: “Panie Jezu, wierzę, że dziś zakończą się moje cierpienia. Opuszczę moje zbolałe ciało, a Ty dasz mi inne – niebiańskie, jakie sam miałeś po zmartwychwstaniu. Będę miała zdrowe nogi і ładne włosy… Ale najważniejsze, że spotkam tam Ciebie і będę już na wieki przebywać z Tobą w Twoim Królestwie”.
Tak minęła noc. Potem znów przyszli odwiedzić mnie przyjaciele – moi bracia і siostry w Chrystusie. Jeden z braci zapytał: Ile lat już chorujesz?” Odpowiedziałam – “piąty rok”. Inny z braci zapytał wtedy: “Dlaczego to trwa już tak długo, czy nie wierzysz, że Bóg może cię uzdrowić?” “Wierzę w to” – odpowiedziałam. “A czy prosiłaś kiedykolwiek aby modlono się o twoje uzdrowienie?” – zapytał ten brat.
Odpowiedziałam im wtedy, że w ciągu pięciu lat mojej choroby ja і inni wierzący modlili się niejeden raz aby Bóg mi dopomógł. Były nieraz takie chwile, kiedy wierzyłam w to, że Bóg mnie uzdrowi. Ale przychodziły też okresy, w których traciłam wiarę і nadzieję. Prosiłam wtedy Boga, aby dał mi siły na wytrwanie do końca mojego życia і abym, znosząc te wszystkie cierpienia, mogła pozostać Mu wierna. Niekiedy nachodziły mnie myśli, że może to jest Boża wola, abym tak cierpiała. Bałam się jednak zgrzeszyć poprzez takie myśli і odrzucałam je. Wiedziałam przecież że Bóg nie zsyła na nas choroby, lecz czyni to szatan. Bóg jednak czasami dopuszcza chorobę w naszym życiu, aby wypróbować naszą wiarę. Prosiłam więc nieustannie Pana, by obdarzył mnie cierpliwością. Dużą pomocą w tych trudnych dla mnie chwilach były programy chrześcijańskie, które mogłam słuchać w radiu, zarówno w szpitalu jak і w domu. Były to transmitowane przez zagraniczną radiostacje wykłady Słowa Bożego oraz relacje z uzdrowień jakich Bóg dokonywał posługując się siostrą Kathreen Cullman. Moja dusza wyrywała się wtedy do uczestnictwa w tych wspaniałych zgromadzeniach, ale zdawałam sobie sprawę, że realizacja tego marzenia jest niemożliwa. Wierzyłam jednak, że Bóg wszędzie ma tę samą moc, więc może і tutaj uzdrowić.
Tak dotrwałam do tego dnia, kiedy jeden z braci powiedział: “Bóg chce złożyc kres twoim cierpieniom,. Chcąc objawić swą moc і potęgę. Czy wierzysz, że On może cię teraz uzdrowić, że wstaniesz z łóżka?” “Więrze, więrze” – odpowiedziałam.
Wtedy wszyscy uklękneli і zaczęli się modlić, a ja leżąc modliłam się wraz z nimi. Jeden z braci położył na mnie rękę.
Podczas modlitwy, nagle poczułam, jak kości w moich rękach і nogach zaczynają trzeszczeć і prostować się. Moje ręcę wyprostowały się і podniosły do góry, a kolana, które cały czas były przyciśnięte do piersi, obniżyły się і nogi również wyprostowały się. Zeskoczyłam z łóżka і zaczęłam głośno uwielbiać Boga.
Gdy moja mama zobaczyła, że stoję na własnych nogach, na kolanach podeszła do mnie, upadła na twarz і oddała pokłon Bogu. Potem podniosła się, objęła rękoma moje nogi і przytuliła do swojej piersi. Odczułam ciepło łez matki. Potem mama wstała, objęła mnie przesuwając równocześnie ręką po moich plecach w miejscu, gdzie dotychczas był wielki garb, a teraz nie było po nim ani śladu!
Kiedy modliliśmy się o moje uzdrowienie, w naszym domu była także wierząca sąsiadka. Gdy zobaczyła, że Bóg mnie uzdrowił, wybiegła z naszego domu і jak kiedyś biblijna Samarytanka pobiegła przez wieś wołając: “Ludzie, chodźcie, zobaczcie, co Bóg uczynił! Bóg uzdrowił Żenię!”
Za chwilę cała wieś wiedziała o moim uzdrowieniu і do naszego domu zaczęli napływać ludzie, aby na własne oczy zobaczyć ten cud. Widząc mnie zdrową, oddawali pokłon Bogu. Wołali: “Naprawdę, Bóg jest Bogiem żywym! Chwała Mu!”
Wtedy przypomniałam sobie wcześniejsze proroctwo mówiące, że zobaczę ludzi, którzy przybiegną, aby na własne oczy zobaczyć, co Bóg dla mnie uczynił Przypomniałam sobie też słowa, którymi kiedyś Duch Święty przemówił do mego serca: “Nie odejdziesz z tego świata, dopóki nie będziesz oglądała Bożej chwały tu, na ziemi”. Uświadomiłam sobie, że ta przepowiedziana chwila nadeszła właśnie teraz. Powiedziałam więc do zgromadzonych: “Podziękujmy Bogu za ten wielki cud, za wypełnienie proroctwa”. Uklękliśmy więc і zaczęliśmy wielbić Boga dziękując Mu za Jego łaskę, dobroć, wierność і wszechmoc.
W pewnym momencie siedząc na ławce zapragnęłam przesunąć się do łóżka. Oparłam się o nie ręką, lecz nagle moja ręka obsunęła się w głąb łóżka, kóore w tym momencie pękło. Odebrał to jako znak, że już nigdy nie położę się do tego łóżka, w którym przeleżałam tyle lat. Bóg podniósł mnie z niego raz na zawsze. Chwała Mu za to!
Prawie wszyscy ludzie z mojej wioski przyszli zobaczyć na własne oczy cud, jaki Bóg dla mnie uczynił. W naszej wiosce zapanowała podniosła atmosfera. Ludzie przeżywali moje uzdrowienie jak wielkie, radosne święto. Świętujac to niezwykłe wydarzenie wieśniacy od środy do poniedziałku nie poszli do pracy w kołchozie! Można powiedzieć, że było to święto Bożego działania w naszej wsi.
Wiadomość o moim uzdrowieniu dotarła do szefa kołchozu. Chociaż do tej pory, kiedy latami leżałam złożona chorobą, nikt z kierownictwa kołchozu nie zainteresował się mną і moimi potrzebami. Teraz szef kołchozu okazał swoją szczodrość і wypisał nam dodatkowy przydział chleba.
Wkrótce wiadomość o cudzie dotarła do szpitala і lekarze, którzy mnie leczyli, przyjechali, by mnie zobaczyć. Wchodząc zastali w naszym domu mnóstwo ludzi. Na pytanie: “Co się tu stało?” odpowiedziałam im “Stał się cud! Wszechmogący Bóg mnie uzdrowił. Wstałam z ławki, wyprostowałam się, podniosłam ręce і powiedziałam: “Popatrzcie, co Bóg dla mnie uczynił! On jest wspaniały і potężny! Chwała Mu za to!”
-“Opowiedz nam, Żeniu, jak to było” – poprosili lekarze. Zaczęłam opowiadać, a oni słuchali w milczeniu. Przypomniałam im też, jak podczas pobytu w szpitalu nieraz śpiewałam chrześcijańskie pieśni. Lekarze wtedy mi mówili: “Dlaczego śpiewasz, Żeniu? Śpiewasz o Bogu, dla Niego? Przecież tak długo już leżysz tu chora, a twój Bóg jakoś ci nie pomaga. Gdzie jest twój Bog? Chyba cię nie słyszy?”
Cierpiąc w milczeniu znosiłam te drwiny. Niejedną noc nie przespałam, płacząc, a moja poduszka była mokra od łez. Bóg jednak widzial moje łzy і w swoim czasie zlitował się nade mną. Nie tylko uzdrowił mnie lecz sprawił także, że na mojej głowie odrosły włosy!
Lekarze posiedzieli jeszcze trochę, popatrzyli, porozmawiali і odjechali. Pomyślałam wtedy, że powinnam pojechać do szpitala, aby wszyscy lekarze і pielęgniarki mogli zobaczyć, co Bóg dla mnie uczynił. Może będę też miała okazję opowiedzieć im coś o Jezusie Chrystusie… - myślałam. Wybrałlm się więc do szpitala. Jadąc tam przez calą drogę modliłam się і prosiłam, by Bóg dał mi mądrość, abym mogła jak najlepiej opowiedzieć im o tym, co dla mnie uczynił і o Jego wielkiej miłości do każdego człowieka.
Gdy przyjechałam do szpitala, akurat odbywała się narada personelu medycznego. Wszyscy lekarze і pielęgniarki byli tam obecni, zgromadzeni w tym jednym pomieszczeniu. Gdy wchodziłam, jedna z pielęgniarek zobaczyła mnie przez okno і przybiegła wołając: “Żeniu, jestem taka szczęśliwa, że widzę cię zdrową! Chodź ze mną!” Zaprowadziła mnie do zgromadzonych pracowników szpitala. Gdy weszłyśmy, zrobiło się radosne zamieszanie. Pi
elęgniarki zaczęły mnie oglądać, ściskać і całować. Jedna z nich zaczęła szukać na plecach mojego garbu, którego teraz nie było; inna dotykała moich żeber, które kiedyś były wgniecione do środka od leżenia na jednym boku і ucisku kolan na klatkę piersiową, a teraz były zdrowe; jeszcze inna kazała mi zdjąć buty pamietając, że miałam powykręcane stopy і palce nóg… Teraz stopy і palce były proste, wszystko, co kiedyś było chore, teraz było zdrowe. - “Zaczekajcie, przecież całą mnie rozbierzecie!” – zawołałam z uśmiechem, ale oni nie zważali na nic і dalej oglądali mnie ze wszystkich stron. – “Opowiedz nam, jak to było!” – prosiły mnie. Zaczęłam opowiadać im o Bogu, o Jego miłości do ludzi, o śmierci Jezusa Chrystusa na krzyżu. Potem opowiedziałam im o samym cudzie mojego uzdrowienia. “Musimy przyznać, że czyniła to jakaś wyższa siła” – powiedzieli lekarze. – “Widzimy teraz, że Bóg jest żywy і działa”.
Potem lekarze poprosili mnie, abym pozwoliła zrobić zdjęcie rentgenowskie kręgosłupa. Zgodziłam się pod warunkiem, że będę mogła opowiadać w szpitalu o tym, co Bóg dla mnie uczynił. Niektórzy lekarze bali się przyznać otwarcie, że to Bóg mnie uzdrowił, ale większość z nich zrozumiała, że moje uzdrowienie było dokonanane mocą Bożą, gdyż moje ciało było gładkie, bez żadnych śladów czy blizn mogących wskazywać na ingerencję chirurga.
Po wykonaniu zdjęć rentgenowskich kręgosłupa wróciłam do domu I znowu zastałam u siebie mnóstwo ludzi, którzy prosili mnie, abym opowiedziała im o swym uzdrowieniu. Opowiadałam więc chętnie wiedząc, że poprzez moje świadectwo oddawana jest Bogu chwała. Ateistyczne władze w naszym kraju były niezadowolone, że wieść o moim uzdrowieniu tak szybko się rozchodzi. Zmieniono nawet kursy autobusów, aby utrudnić ludziom przyjeżdżanie do mnie. Ale oni і tak przyjeżdżali, a potem szli do mojej wioski 25 km piechotą. Zaczęto też zapraszać mnie do wielu zborów w kraju і poza jego granicami. Byłam w wielu krajach, także poza Europą. Wszędzie, słysząc moje świadectwo ludzie, zdumiewali się nam mocą і petęgą Boga. Wielu ze słuchających mnie oddawało Jezusowi Chrystusowi swoje życie. Cieszę się, że rozgłaszając Jego wielkość і wskazując ludziom Jego łaskę і miłość, mogę być użyteczna.
Jestem też wdzięczna wszystkim wierzącym, którzy w chorobie wspierali mnie, podnosili na duchu і modlili się o moje uzdrowienie. Teraz poprzez swoje świadectwo mogę podnosić innych na duchu і zachęcać do wiary w Boże możliwości. Kiedyś, leżąc unieruchomiona, zastanawiałam się, w jaki sposób, będąc w takim stanie, mogę służyć Bogu. Zawsze bardzo tego pragnęłam. Odkąd jestem zdrowa, mogę ze zdwojoną energią docierać do ludzi wszędzie, gdziekolwiek Bóg mnie pośle, aby zachęcać ich do oddania Mu swojego życia, gdyż On jedynie może pomóc człowiekowi w rozwiązaniu jego życiowych problemów. Jak to dobrze, że jest Bóg, do którego możemy się zwrócić w trudnych sytuacjach! On nas nigdy nie opuści.